M jak morderstwo

Dial M for Murder (USA, 1954)

Reżyser: Alfred Hitchcock
Scenariusz: Frederick Knott
Gatunek: Kryminał
Ocena: 7/10, film obejrzany w ramach Projektu KINO

Obsada:
         Tony Wendice-Ray Milland
         Margot Wendice- Grace Kelly
         Mark Halliday-Robert Cummings
         Kapitan Lesgate -
         Anthony Dawson
         Detektyw Pearson- Patrick Allen
         Detektyw Williams-
         George Leigh
         Sierżant O'Brien- Robin Hughes

Porządane przez pisarzy kryminałów, scenarzystów, producentów i przede wszystkim reżyserów...morderstwo doskonałe, czy istnieje naprawdę? czy komuś już udało sie go dokonać? Współczesna medycyna sądowa i techniki detyktywistyczne są coraz dokładniejsze i bardziej skrupulatne niż niegdyś, choć z drugiej strony bardziej zależne od różnych urządzeń. Może więc warto obejrzeć film, gdzie próbowano dokonać morderstwa doskonałego, analizy przestepstwa szczegółowo zaplanowanego i przeprowadzonego z zachowaniem maksimum ostrożności oraz wszelkimi detalami, a wszystko rozgrywało sie w czasach, gdzie detektyw prowadzący śledztwo miał do dyspozycji jedynie własny przenikliwy umysł, instynkt policjanta, ślady zbrodni oraz zeznania świadków...jeśli takowi byli...
Tony Wendice, była gwiazda tenisa,a obecnie sprzedawca sprzętu sportowego, zaplanował morderstwo swojej niewiernej, bogatej żony Margot. Znalazł nawet odpowiednie "narzędzie"zbrodni w postaci kapitana Lesgate, drobnego oszusta, którego poprzez pieniądze i szantaż udało sie namówić na zabicie pani Wendice. Niestety wielce inteligentny pan Wendice nie przewidział pewnych błędów swojego planu jakie mogą sie zdarzyć, gdy w grę wchodzi czynnik ludzki oraz drobne niedogodności natury technicznej. Pomimo że jego zamiar nie powiódł sie, udało mu sie tak pokierowac sprawą, by żona trafiła do więzienia z wyrokiem skazującym na śmierć... na przeszkodzie jego przedsięwzięcia stanął jednak dociekliwy detektyw...
Bez wątpienia Hitchcock był mistrzem i wizjonerem zarówno gatunku jakim jest kryminał jak i samego kina od lat 20-tych, aż do 70-tych, kiedy tworzył swoje filmy. "M jak morderstwo" powstało w tym samym czasie co słynne "Okno na podwórze" i tak jak kolejne produkcje ugruntowały pozycję Hitchcocka jako twórcy, tak on z każdym filmem analizował różne przypadki zabójstwa czy to z premedytacją czy bez, tak jakby szukał odpowiedzi na pytania o ofiary i zabójców,a czasem nawet świadków oraz role jakie mieli do "zagrania" na scenie zbrodni.
  "M jak morderstwo", podobnie jak inne filmy Hitchcocka, ogląda sie niczym spektakl, przedstawienie w teatrze. Specyficzną cechą tego obrazu jest to, iż nic nie jest w stanie rozproszyć widza, wszystko jest przedstawione tak, by oglądający niczym detektyw został wciagnięty w niuanse sprawy, która rozgrywa sie tuż przed jego oczami. Liczy sie tylko morderstwo jako stadium przypadku, jakikolwiek wątek poboczny pojawi sie na dłużej(tutaj jest nim sprawa listu) czy nawet na chwilę zostanie później i tak wykorzystany czy to przez mordercę czy przez policję. Nie ma miejsca również na przypadkowe osoby, statystów jest zawsze minimalna ilość, niczym w teatrze najważniejsze są osoby dramatu reszta to tło.  Kolejną kwestią jest kto chciał zabić i kto miał być zabity, wiadomo to od początku, przed widzem więc roztacza sie jedynie alternatywne możliwości schwytania przestępcy. Ważnym elementem jest motyw, którego nawet sie nie szuka, bo jest on podany w czasie rozmowy między bohaterami. A wszystko jest wyjaśnione od początku do końca tak by nie było wątpliwości, tak jak zbrodnia cały film jest zaplanowany w najdrobniejszych szczegółach.
Trzeba przy tym pamiętać, iż oprócz specyficznych cech ówczesnego filmu, wynikających z przyczyn czysto technicznych jak kręcenie głównie w studiu, inne jak np.: prowadzenie aktorów czy atmosfera filmu to efekt pracy na planie samego reżysera oraz jego współpracowników. Fakt, iż film był kręcony 59. lat temu może niektórym przeszkadzać,szczególnie scenografia, dużo scen w pomieszczeniach, "dziwne"plenery na zewnątrz, stroje, ale dla mnie to akurat są plusy, niezwykle sentymentalne, bo...owe scenerie filmowe przypominają mi święta, gdy telewizja polska emitowała właśnie tak stare kino, które ogladało sie zawsze w większym gronie i zawsze ktoś znał nazwiska aktorów czy widział już dany obraz i opowiadał o szczegółach.
Uważam wręcz że atmosfera i styl lat 50-tych: wytworny, nonszalancki działa bardzo na plus w przypadku filmów z gatunku kryminał, dodaje im to klasy. Mężczyzni są niezwykle eleganccy,a kobiety piękne i naturalne. Tego brakuje mi chyba we współczesnym kinie. W obejrzanym wczoraj "Duchu" (recenzja tutaj http://film2me2you.blogspot.com/2013/03/duch.html ) partnerka głównego bohatera nawet na koncert muzyki organowej idzie w spodniach, w "M jak morderstwo" absolutnie zjawiskowa i delikatna Grace Kelly,w każdej scenie jest w sukience(a w niemal każdej scenie ta sukienka jest inna). Jeśli chcemy by kobiety chodzace po ulicy były bardziej kobiece,to może powinno być ich także więcej w kinie, na ekranie czy to duzym czy małym. Sama Kelly dodaje temu obrazowi nie tylko niewinności, a czasem dramatyczności, ale swoją grą aktorską i blond lokami rozświetla mroczne elementy tworzone przez dystyngowanych, tajemniczych, ale i niebezpiecznych przez swoje mordercze plany mężczyzn.  
Czy zatem warto sięgać po stare kino, by już na początku dowiedzieć sie kto zabił lub zaraz zabije? by móc pooglądać wielkich aktorów tworzących historię kinematografii,w małych pokojach stylizowanych na czasy w których żyli? Warto bo to co stworzył choćby Hitchcock raczej już sie nikomu nie udało i nie uda,a my mimo to dzięki osiągnięciom technicznym nadal możemy sie cieszyć ty co stworzył niemal 60 lat temu.  


Komentarze

  1. Z pewnością obejrzę. Uwielbiam Grace Kelly na ekranie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdecydowanie polecam!Kelly jest tak niesamowicie kobieca...nawet w połowie taka nie jestem.Ogląda sie ją z taką przyjemnością.Ona jest prawdziwą księżną ekranu :)

      Pozdrawiam

      Usuń
  2. Uwielbiam Hitchcocka, uwielbiam taką stylistykę, a gra aktorska już tak nie zachwyca w filmach kręconych dziś, nieważne jak dobrych.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hitchcock to geniusz swoich czasów,teraz sie tak nie kręci ani tak nie gra,a w sumie ciekawe jak i jakie filmy reżyserowałby Hitchcock, gdyby robił to teraz,współcześnie. Jak swoją rolę zagrałaby niesamowicie kobieca Grace Kelly...może tak samo a może całkowicie inaczej by to wszystko wyglądało,kto wie...

      Pozdrawiam

      Usuń
  3. Fajna recenzja, Katarzyno:) Mimo ogromnej sławy Hitcha oglądałem tylko kilka jego filmów i niestety nie było wśród nich tego tytułu. ale to w sumie dobrze, bo ciągle mam przed sobą te emocje, które na pewno będą mi towarzyszyły. Na pewno, bo u Hitchcocka nie może być inaczej:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki Simon, wiesz pisząc tą recenzję czułam sie niepewnie,może dlatego że większość oglądanych przeze mnie ostatnio filmów wyprodukowano po 2000 roku,ale Hitchcock mnie nie zawiódł tak jak kiedyś wciągnął mnie bez reszty.a ten obraz Ci polecam jesli jeszcze go nie widziałeś :)

      Pozdrawiam

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Trauma (2019) czyli o kruchości ludzkiej psychiki

W obronie syna- serial

Strangerland