Blood Ties/ Les Liens du sang

Więzy krwi (Francja, USA, 2013)/ Rivals (Francja, 2008)

Obsada Więzy krwi- 2013r.:

Chris- Clive Owen
Frank- Billy Crudup
Monica- Marion Cottilard
Natalie- Mila Kunis
Vanessa- Zoe Saldana
Scarfo- Matthias Schoenaerts
Leon- James Caan
Marie-Lili Taylor

Obsada Rivals- 2008r.:

Michel Papet- Francois Cluzet
Bruno Papet- Guillaume Canet
Natalie- Marie Denarnaud
Corinne- Clotilde Hesme
Jose Lazaga- Mehdi Nebbou
Monique- Carole Franck
Henri- Olivier Perrier

          Lata 70-te, z więzienia na przepustkę wychodzi jeden z braci (Chris/ Michel Papet), musi znaleźć pracę, by nie wrócić za kratki za zabicie człowieka- dostał 10. lat. Przed bramą zakładu karnego czekają na niego siostra Monica i brat (Frank/Bruno Papet)- policjant, całą trójką jadą do ojca do szpitala. I wszystko wydaje sie być takie jak powinno,a jednak...jeśli jest sie przestępcą od najmłodszych lat to czy można tak nagle przestać nim być? A jeśli od zawsze miało sie niezłomne zasady moralne, to czy można sie ich pozbyć? Braterska miłość bywa trudna i niebezpieczna szczególnie gdy stoi sie po dwóch stronach barykady....prawa i własnych zasad.

          Aktor grający w oryginalnej nazwijmy ją (choć wcale nie takiej pierwszej) wersji filmu czyli Guillaume Canet oraz dwóch scenarzystów "Les liens du sang" z 2008 roku,a także reżyser-reżyser czyli James Gray (polecam jego filmy szczególnie "Królów nocy" i "Imigrantkę") napisali i  nakręcili ponownie historię dwóch braci policjanta i przestępcy, których choć wszystko dzieli to potrafią w niezwykły i zawoalowany sposób chronić sie nawzajem, nie ściągając przy tym na samych siebie kłopotów i nie psując sobie reputacji.

"Les liens du sang" to historia znana na pewno Francuzom, w 1990 r. powstał bowiem pierwszy serial o tym tytule, potem były następne sezony, aż do 15. w 2013 roku. Oczywiście zmieniali sie reżyserzy i aktorzy, ale podejrzewam, że fabuła była oparta własnie na tej koncepcji: dwóch braci (albo siostry) po dwóch stronach barykady praw (oczywiście nie wiem tego na pewno, bo trudno znaleźć jakąś wzmiankę o tym serialu w polskich czy angielskich serwisach, jeśli więc ktoś ma dokładniejsze wiadomości to proszę mnie poprawić). O dziwo jednak reaktywacja tej opowieści w 2008 roku przez Jacques'a Maillot'a, wcale nie wzbudziła wielkich emocji i nie przyciągnęła przed ekrany miliony ani Francuzów ani widowni światowej-przeszła bez echa. Dopiero remake z 2013r. spowodował, że o filmie stało sie dosyć głośno, a to zapewne na skutek obsady, połączenie bowiem na ekranie takich nazwisk jak Cotillard, Kunis, Caan oraz Owen mogło wzbudzić u niektórych dreszcz ekscytacji, poza tym obraz rozgrywa sie  wczasach podobnych do tych z "American Hustle", który zrobił niezłą reklamę tego typu produkcjom. 
Ale przechodząc już do konkretnego porównania. Francuska wersja z 2008 r. jest nieco krótsza od tej z 2013 r. ma też to do siebie, że sceny są jakby poucinane, przeskakują z jednej do drugiej, bez jakiegokolwiek czasami sensu, zakłócając tym odbiór całości. Amerykańsko- francuska wersja z 2013r. jest o 20 minut dłuższa i dzięki temu bardziej spójna. Oczywiście w samym scenariuszu również poczyniono zmiany i nie chodzi mi tylko o imiona, które są inne, ale przede wszystkim zminimalizowanie wątku matki obu braci do krótkich wypowiedzi na jej temat (wątek jest o tyle ważny, że tłumaczy dlaczego brat-policjant jest jaki jest), przekształcenie zakończenia tak by pasowało amerykańskiemu (podejrzewam) widzowi-jest bardziej widowiskowe, zmodyfikowanie sceny napadu na bank, co zmienia nieco wydźwięk filmu-przestępstw brata, w wersji francuskiej wróci on do więzienia za zupełnie coś innego niż w wersji zamerykanizowanej. Tych modyfikacji jest oczywiście więcej, ale według mnie te trzy są najważniejsze dla fabuły i jej odebrania, bo szczerze mówiąc nie wiem czy jakieś znaczenie ma, że brat-przestępca pracował albo w supermarkecie albo w komisie samochodowym. Jeśli ktoś lubuje sie w znajdywaniu różnic to te dwie produkcje dostarczą mu niezłej frajdy.

          Zapewne bardzo trudną kwestią będzie dla mnie porównanie gry aktorskiej w obu filmach. Przyznam, że najpierw widziałam zamerykanizowaną wersję. Jak zawsze i wszędzie zachwyciła mnie Marion Cotillard, ale ci którzy mnie znają wiedzą, że mam lekkiego bzika na punkcie tego co francuskie i czasami przesłania mi to obraz szczególnie filmowy, który nawet Francuzom-nie czarujmy sie, może sie nie udać. Niestety "Les liens du sang"aktorsko mnie nie zachwycił. Cluzet (wersja 2008r.) był mało ekspresywny, już Clive Owen (wersja 2013r.) (człowiek-cegła, jak go określa moja znajoma, bo według niej to aktor jednej miny) miał w sobie więcej życia, agresji, pasji. Canet (wersja 2008r) to aktor, który jakoś w każdym filmie wydaje mi sie zamyślony, jakby nie wiedział co sie dzieje, tu nie było inaczej. Z kolei zaskoczył mnie Crudup (wersja 2013r.), którego jakoś w filmach nie zauważałam, a tutaj wykazał sie i ekspresywnością w scenach które tego wymagały i refleksyjnością, zagrał naprawdę ciekawie. Co do pań to Cotillard błyszczała w swoich scenach, a Kunis była dla mnie totalnie nijaka- może lepiej sprawdza sie w komediach? Saldany to jakoś w ogóle nie zauważyłam, żeby grała. Aktorki Hesme i Denarnaud (wersja 2008r.) pierwszy raz widziałam na ekranie więc sie nie wypowiem, poczekam aż zobaczę z nimi coś jeszcze i może wtedy.

Co do scenografii to ciut lepiej wyszło to Francuzom, właściwie to przez tą godzinę czterdzieści zastanawiałam sie czy ktoś sie nie pomylił wpisując w serwisy filmowe roku 2008 jako datę produkcji. Bo według mnie to wyglądało bardzo realistycznie co najmniej jakby film był z lat 90-tych. Amerykanie nie starali sie już tak bardzo, oczywiście nie zabrakło ubrań czy rekwizytów z lat 70-tych,ale było to wszystko takie nowe i czyste... 

Jeśli jednak miałabym podsumować i ocenić moje wrażenia oraz doradzić, którą wersję obejrzeć,bo np.: ktoś nie ma na zbyciu prawie 4h. na oglądanie, to poleciłabym wersję amerykańską z 2013 roku czyli "Blood Ties ". Przede wszystkim bardziej przejrzysty scenariusz, lepsza gra aktorska, świetnie poprowadzona akcja tak swobodnie można by rzec, bez spiny. No i ta muzyka, jeśli ktoś lubi kawałki z lat 70-tych to soundtrack jest dla niego. "Les liens du sang" niech pozostanie dla zawziętych kinomanów oraz fanów Francois'a Cluzet'a.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Trauma (2019) czyli o kruchości ludzkiej psychiki

W obronie syna- serial

Strangerland