Haunt

Haunt (USA, 2013)

Reżyseria: Mac Carter
Scenariusz: Andrew Barrer
Gatunek: horror

Obsada:
Evan Asher- 
Janet Morello- 
Emily Asher- 
Sara Asher-
Alan Asher-  
Anita Asher- 
Franklin Morello- 

          Rodzina Asher'ów wprowadza sie do domu, stojącego nieco na uboczu, z dala od głównej drogi. Jednak zanim to następuje wyprowadza sie stamtąd dr Morello- pediatra, która straciła tam całą rodzinę- męża Franklina i trójkę dzieci. Nikt oczywiście nie wie co sie stało...dom po prostu został uznany za nawiedzony...

         Szykując sie do seansu doskonale wiedziałam, że jest to horror i to w dodatku amerykański- to ważne rozróżnienie bowiem filmy tego gatunku innych krajów potrafią jeszcze czasem kinomana zaskoczyć. Co jednak mnie skłoniło, by po tę produkcję w ogóle sięgnąć? Może odwieczna potrzeba, by choć przez chwilę sie bać, by ktoś mnie przestraszył. Ktoś mógłby powiedzieć- jak chciałaś sie bać to było obejrzeć horror francuski.Cóż może i miałby rację, ale kiedy kobieta, sama w domu włącza horror to niekoniecznie chce wprowadzić sie w stan stałego napięcia przez ponad 1,5 h. wystarczy jej jak ze strachu poskoczy kilka razy i już jest usatysfakcjonowana (ba znam kobiety, które horrorów w ogóle nie oglądają). Tyle że po seansie włączył mi sie mój nieodłączny przyjaciel cenzor,a do ust napłynęło...uczucie niesmaku, bo oto dostałam to na co sie pisałam, amerykański schemat: szczęśliwa rodzinka wprowadza sie do domu na wsi, gdzie jakiś czas wcześniej zginęła w niewyjaśnionych okolicznościach rodzina- tym razem wszyscy z wyjątkiem matki. Już po paru dniach cała rodzinka,no może z wyjątkiem rodziców, zaczyna wyczuwać OBECNOŚĆ. Tymczasem straszy syn poznaje na spacerze córkę sąsiada- Sam, która jest zafascynowana domem i ochoczo opuszcza ojca-alkoholika dla seansów spirytystycznych z młodym Evanem (jeszcze chyba nie oglądałam horroru,gdzie ktoś uprawiałby seks,czyżby były to filmy dla nastolatków?). Oczywiście udaje im sie nawiązać KONTAKT z antypatycznym młodym człowiekiem, który pomieszkiwał w zajmowanym przez Evana pokoju i....reszty można sie domyślić...właściwie już po pierwszych minutach filmu wiadomo kto,z kim i po co, ale że produkcja jest krótka więc nie męczy zbytnio,a dodatkowe "składniki" wprowadzają element zaskoczenia, przynajmniej częściowo. Na przykład narracja, pojawia sie na początku i na końcu filmu, bez problemu można sie domyślić kto tym głosem zza sceny jest i tylko żałować, że tej narracji jest tak mało, wypada bowiem lepiej niż gra aktorska całej obsady. Kolejne co może sie spodobać to brak wielowątkowości, niby przewija sie to w każdym amerykańskim horrorze, a jednak tutaj działa na plus, akcja bowiem skupia sie tylko na jednym członku rodziny, nie ma dodatkowych wątków, w stylu "a teraz pokażemy jak młodsza siostra staje sie nawiedzona przez ducha" i tak np.przez pól godziny, tutaj mamy jedynie dwie lub trzy krótkie sceny i koniec. Element racjonalności, w każdym niemal horrorze znajdzie sie ktoś odporny na nawiedzenie lub po prostu niedowiarek, tutaj mamy starszą siostrę, z nią też przewidziano jedynie kilka scen, są konkretne i konsekwentne- siostra nie biega za bratem bezsensownie przestrzegając go czy pilnując, w końcu chłopak jest dorosły- 18.lat skończył, niech sobie radzi. Dzięki temu film ogląda sie szybko i niestety bezrefleksyjnie, właściwie nawet nie ma sie czasu by sie nim znudzić, bo to tylko niecałe 1,5 godziny...może to i dobrze. 

          Jak to w takich filmach bywa nie ma co liczyć na wyśmienitą, niemal oskarową grę aktorską. Podejrzewam że role w tych podrzędnych horrorach dostają ludzie z ulicy, z przypadku lub z łapanki w stylu "kto chce zginąć w 10.,20. lub 50. minucie?". Oczywiście musi być też chociaż jeden znany aktor- z nazwiska lub z twarzy, by w ogóle ktokolwiek dany obraz obejrzał, w "Haunt" jest to 67-letnia australijska aktorka Jacki Weaver, która w filmach grywa od lat 60-tych, ja osobiście polecam z nią "Królestwo zwierząt" Davida Michoda, świetny australijski thriller. Pozostała część obsady jeśli jeszcze kiedykolwiek zagra w jakiejś produkcji to dostanie role- statystów, zresztą Ameryka, poza paroma nazwiskami,to sami statyści.

          Jeśli wiec po przeczytaniu tej krótkiej notki ktoś jeszcze spyta czy warto ten film obejrzeć to odpowiadam NIE WARTO, lepiej już spędzić czas czytając książkę lub pójść na spacer póki jeszcze mamy ładną pogodę.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Trauma (2019) czyli o kruchości ludzkiej psychiki

W obronie syna- serial

Strangerland