Zulu

Zulu (Francja,RPA, 2013)

Reżyseria: 
Gatunek: Dramat/ Kryminał/ Thriller
Obsada:
Ali Sokhela- 
Brian Epkeen- 
Dan Fletcher- 

          
          RPA, rok 2012.Kiedy w niewyjaśnionych okolicznościach zostaje zabita córka sławnego trenera rugby śledztwo przejmuje kapitan Ali Sokhela z wydziału zabójstw oraz jego partner Brian Epkeen. Mimo lat doświadczeń w policji żaden z nich nie wie, iż zabójstwo było przypadkowe, a sprawa dotyczy narkotyku stworzonego na potrzeby apartheid'u....

          Znany międzynarodowej publiczności reżyser i scenarzysta filmów "Largo Winch" oraz "Largo Winch II. Spisek". podjął sie tym razem przedstawienia widzowi niezwykle rozbudowanej fabuły kryminalnej rozgrywającej sie w ówczesnym Kapsztadzie. I właściwie gdyby nie miejsce akcji oraz dwóch aktorów zaangażowanych do głównych ról to "Zulu" mogłaby być produkcją zupełnie niezauważoną. Bo oto mamy morderstwo na młodej kobiecie z dobrego i wpływowego domu, połączone z zażywaniem narkotyków, jest oczywiście grupa przestępcza, która te narkotyki rozprowadza i która rzecz jasna posiada także nielegalną broń oraz szybkie samochody. Gdyby wszystko rozgrywało sie w Nowym Jorku czy Chicago, dostalibyśmy sztampowy kryminał o jakimś obraźliwym tytule. Lecz jako że rzecz sie dzieje w bardziej, dla widza, egzotycznym i mniej znanym miejscu do wymienionych już przeze mnie składników scenariusza należałoby dodać agresję na tle rasowym(tak jakby apartheid nigdy sie nie skończył), broń w postaci maczet, której miejscowi przestępcy używają sprawniej niż szczoteczek do zębów oraz zabijanie policjantów, bez żadnych konsekwencji, jak również strzelanie do podejrzanych z broni ciężkiej typu karabin, bez obaw utknięcia za biurkiem lub bycia zawieszonym. Do tego wszystko łączy sie i przeplata z historią, nie tylko miasta, ale i całego kraju i mam tu na myśli historię współczesną.
Oczywiście jak w każdej policyjnej historii i w tej główni bohaterowie są ludźmi po przejściach, jednak w tym scenariuszu kapitana-Zulusa nie zostawiła żona,a został okaleczony przez miejscową białą policję, natomiast ojciec jego partnera należał do Partii Narodowej(przez co nie należał mu sie  godziwy pochówek), co zapewne miało wpływ na życie i prowadzenie sie prawej ręki kapitana. Rozmowy przy grilu mają oczywiście charakter polityczny czyli rasowy, nie obejdzie sie też bez cytowania jednego z największych i najbardziej znamienitego przywódcy tego kraju czyli Nelsona Mandeli.

          Widz, który oglądał choć kilka kryminałów/ thrillerów w swoim życiu nie będzie zapewne zaskoczony przebiegiem akcji, natomiast może szokować go skala przemocy na ekranie, nie tylko ta powstała w efekcie zażywania czy sprzedawania narkotyków. Bo oto dostajemy miks kulturowy, który na skutek wydarzeń politycznych nie potrafi w inny sposób rozwiązywać konfliktów czy wyładowywać agresji jak tylko poprzez morderstwa i tortury i to widać na ekranie niemal przez 2.godziny trwania obrazu. Pościgi, samo śledztwo czy nawet historia głównych bohaterów wydają sie schodzić na dalszy plan, gdy pojawiają sie ludzie z maczetami lub karabinami. Porwania, morderstwa, masowe groby wszystko co mogło sie słyszeć o Afryce wydaje sie być potwierdzoną prawdą w "Zulu". Nie zobaczymy więc tutaj i nie usłyszymy o rozwoju gospodarczym RPA, nie będzie też wspomnień o Mistrzostwach Świata w Piłce Nożnej z 2010 roku. A szkoda, bo takie filmy, w sposób komercyjny wpływają na postrzeganie mało znanej części świata. W końcu produkcja Jerome'a Salle była prezentowana na Festiwalu w Cannes.

          Film ten mógł również zyskać na popularności dzięki dwóm znanym nazwiskom, które pojawiły sie na afiszach i w czołówce "Zulu". Mowa tu o Forest'cie Whitaker'ze oraz o Orlando Bloom. Obaj panowie mieli już okazję zagrać w filmach rozgrywających sie na Czarnym Kontynencie. Whitaker wcielił sie w postać okrutnego ugandyjskiego prezydenta Idiego Amina w "Ostatnim królu Szkocji", natomiast Bloom epizodycznie pojawił sie jako Starszy szeregowy Todd Blackburn w "Helikopterze w ogniu" czyli opartym na faktach obrazie pokazującym akcję militarną przeprowadzoną przez amerykańskie wojsko w Somalii.
Tym razem to jednak Bloom zaskoczył, jego postać w "Zulu" to jak dotąd najbardziej dojrzała i wyrazista rola jaką do tej pory widziałam, a kojarzę go głównie z obrazów kostiumowych i fantastycznych, nie żeby w innych produkcjach nie grywał, ja po prostu jakoś innych nie pamiętam. Tak czy siak jeśli tym filmem Orlando Bloom rozpoczyna nowy rozdział kariery pt.:"męskie kino akcji" to ja jestem za.

          Mimo pokazanego okrucieństwa i brakach w scenariuszu film ogląda sie dobrze, nie dłuży sie, akcja sie nie przeciąga niepotrzebnie. Obraz nie epatuje też seksem-widocznie twórcy uznali, że wystarczy już widzowi duża dawka przemocy jak na te niecałe 2.godziny. Jako że to męskie kino nie polecam tego filmu paniom, szczególnie tym nie przyzwyczajonym do ciągłego zabijania na ekranie. Nie jest to może pozycja obowiązkowa każdego kinomana, ale z braku laku,jak to mówią...można.

Komentarze

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Trauma (2019) czyli o kruchości ludzkiej psychiki

W obronie syna- serial

Strangerland