Burning Man

Burning Man (Australia,Wielka Brytania, 2011)

Reżyseria: Jonathan Teplitzky
Scenariusz: Jonathan Teplitzky
Gatunek: Dramat / Komedia / Romans

Obsada:
Oscar- Jack Heanly
Karen- Essie Davis

          Tom jest genialnym szefem kuchni jednej z restauracji, ale zarówno w pracy jak i poza nią wydaje sie być nieco niezrównoważony, nerwowy wręcz neurotyczny. Już jego 8-letni syn lepiej kontroluje swoje emocje. I choć obaj stracili tę samą kobietę, Tom-żonę,a Oscar- matkę to wydają sie żyć tak jakby obok siebie Tom w swoim świecie pełnym ognia i uczuć nad którymi nie potrafi zapanować,a Oscar w jego cieniu czekając na tatę...

O "Drodze do zapomnienia" najnowszym filmie Teplitzky'ego pisałam tutaj http://film2me2you.blogspot.com/2014/09/7filmow-na-7dni-tygodnia-dzien-2-droga.html "Burning Man" powstał przed tą produkcją i można powiedzieć, że poza Australijskim Instytutem Filmowym raczej nie został zauważony.A szkoda, bo może poza oklepanym nieco tematem śmierci bliskiej osoby,w wyniku choroby,obraz australijskiego reżysera w sposób osobliwy porusza kwestię męskich uczuć. W filmie tym nie mówi sie o emocjach bezpośrednio,są one za to w szczególny sposób pokazane.Główny bohater przez część "Burning Man" po prostu stoi nieruchomo niczym zaklęty wpatrując sie w dal,w tym czasie pojawiają sie jego wspomnienia,często dotyczące ukochanej żony,na różnych etapach ich znajomości,zdarza sie że nawet sie powtarzają-tak jak w życiu,tak jak w naszych głowach,gdy coś analizujemy lub próbujemy sobie przypomnieć więcej szczegółów. Tuż po powrocie do rzeczywistości widać na twarzy postaci,przez ułamek sekund, rodzaj odprężenia lub ulgi,potem wszystko wraca do poprzedniego stanu- napięcia, nerwowości i udręki. Kolejne odczucia można zauważyć w sytuacjach towarzyskich,społecznych, które przydarzają sie Tomowi. Spotyka kogoś i nagle wydaje sie być zupełnie nieobecny,szczególnie jeśli ta osoba lub osoby zaczynają wspominać jego zmarłą żonę lub mówią jak bardzo im jej brakuje. Tak jakby sie wyłączał lub czuł sie zupełnie zmęczony ta ciągłą skupioną na nim uwagą. Inną formą kontaktu przedstawionego w "Burning Man" są relacje damsko-męskie i tutaj nie da sie ukryć,że śmierć żony sprawiła,iż Tom stał sie atrakcyjną partią zarówno dla mężatek jak i singielek...tylko że on nadal woli płacić za seks (z którym ewidentnie ma problem) niż spotykać sie stale czy randkować od czasu do czasu. Poza tym widać,że ani przygodny seks z koleżanką ani zaplanowany z prostytutką nie sprawiają mu przyjemności,traktuje to instrumentalnie,jakby cały czas próbował coś z siebie wykrzesać-emocjonalnie oczywiście. 
Właściwie jedyne momenty,kiedy widz widzi Toma pobudzonego wręcz zaabsorbowanego następują wtedy kiedy mówi o gotowaniu, układa menu,kupuje składniki do restauracji. Oczywiście sytuacje związane z jedzeniem także przywołują wspomnienia o zmarłej,ale wydają sie być łatwiejsze do zniesienia dla młodego mężczyzny. 
No i są jeszcze dwie osoby, które potrafią wzbudzić w Tomie zainteresowanie, to jego 8-letni syn Oscar oraz siostra Karen (siostra zmarłej,jak mi sie wydaje). Z Karen główny bohater niemal przez cały czas pierwszej połowy filmu toczy ożywione dyskusje, kłócą sie i żarliwie dyskutują rozmawiając przez telefon. Oscar potrafi z kolei wyciszyć emocje ojca choćby na chwilę,co pomaga mu odpocząć od jego demonów uczuciowych oraz otoczenia.

          Żeby jednak zrozumieć i odpowiednio zinterpretować "Burning Man" trzeba najpierw "połapać" sie w chaotycznej chronologii zdarzeń, którą to zafundował nam twórca filmu. I choć już zdarzało mi sie oglądać równie pozlepiane z kawałków,pojedynczych kadrów filmy to tutaj byłam maksymalnie skupiona,by móc wyłowić jak najwięcej detali...wcale nie było to łatwe...ze względu na hipnotyzujące spojrzenie Matthew Goode-odtwórcy głównej roli. Było ono na tyle zniewalające,że po napisach końcowych nadal widziałam je oczami wyobraźni...tylko spojrzenie...Co do kolejności zdarzeń to "początkującemu" widzowi mogą sprawiać trudność ze względu na mieszanie wspomnień-raz ze szpitala, raz z plaży kiedy para sie poznawała,raz przed pogrzebem,raz po pogrzebie. Współczesnych wydarzeń okazuje sie być bardzo mało.Poza tym akcja filmu tak jakby sie cofała, najpierw pojawiają sie pewne kadry,a potem są one tłumaczone, ale te wyjaśnienia nie następują zaraz po zdarzeniu tylko na przykład po 20-30 minutach filmu i...tak cały czas. Mnie to akurat nie przeszkadzało, bo poza spojrzeniem głównej postaci byłam skoncentrowana na wychwyceniu emocji,czasem nawet ich nazwaniu, a naprawdę było co kojarzyć: żal,gniew, ból, słabość,zaduma czyli wszystko z czym musiał zmierzyć sie Tom, co musiał w sobie przepracować, zignorować, spalić...

          Jak zapewne sie domyślacie aktorsko nie mam filmowi nic do zarzucenia. Świetnie zagrany,błyskotliwie poprowadzone sceny. Można powiedzieć że to znak rozpoznawczy reżysera tak jak odpowiedni dobór scenografii czy muzyki- tutaj stworzonej przez Lisę Gerrard- australijską wokalistkę i kompozytorkę, słynącą z delikatnego ale jednocześnie mocnego głosu oraz harmonijnych, lirycznych utworów o ciepłej barwie i nastroju. I taka też jest ścieżka dźwiękowa do "Burning Man" nieskończenie piękna.

          Film polecam wszystkim romantycznym duszom,ale i nieco pokręconym umysłom, wszystkim kinomaniakom oraz tym którzy tęsknią za ciekawym i nieszablonowym filmem,bo takich nigdy za wiele w naszej kolekcji :)

Komentarze

  1. To prawda, że masakrycznie smutny? Właśnie rozglądam się za nim od jakiegoś czasu, ale nie miałam jeszcze nastroju czy nie jest aż tak ciężki?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Smutny i przygnębiający...tak,ale czy masakrycznie...tego bym nie powiedziała.Wiem że oglądasz dużo filmów,więc na pewno widziałaś chociaż jeden który będzie bardziej smutny...

      pozdrawiam

      Usuń
    2. W takim razie stawię mu niedługo czoła, bo chcę zobaczyć gdzieś Matthew :)

      Usuń
    3. W takim razie,ja czekam na Twoją recenzję :)

      pozdrawiam

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Trauma (2019) czyli o kruchości ludzkiej psychiki

W obronie syna- serial

Strangerland