God's Pocket

God's Pocket ( USA, 2014)

Reżyseria:John Slattery
Scenariusz: John Slattery, Alex Metcalf
Gatunek: Dramat

Obsada:
Mickey Scarpato-  Philip Seymour Hoffman
Jeannie Scarpato- Christina Hendricks
Richard Shelburn- Richard Jenkins
Arthur "Bird" Capezio- John Turturro
Leon Hubbard- Caleb Landry Jones

          God's Pocket to jedno z wielu amerykańskich miasteczek, gdzie życie od pokoleń toczy sie tym samym ustalonym rytmem, gdzie każdy każdego zna i wszyscy wiedzą o wszystkich wszystko. Kiedy jednak dochodzi do wypadku w którym ginie 22.letni Leon sprawy na chwilę wymykają sie spod kontroli, nie tylko jego ojczymowi- Mickey'owi, ale i matce- Jeannie....ale tylko na chwilę...

          Filmowe debiuty reżyserskie potrafią mieć swój urok, szczególnie jeśli za kamerą staje ktoś kto środowisko zna od lat....choć nie zawsze niestety...John Slattery występuje w filmach (głównie drugoplanowo) i serialach od 1988 roku,a polskiemu widzowi może być znany z "Mad Mena", gdzie wcielił sie w rolę Rogera Sterlinga- jednego ze wspólników firmy w której pracuje Don Draper- główny bohater oraz z "Gotowych na wszystko". Zresztą co do "Mad Mena" to udało sie Slatter'emu kilka odcinków wyreżyserować.
"God's Pocket" można uznać za całkowite dzieło Slatterego, gdyż był on odpowiedzialny również za scenariusz i produkcję. I choć scenariusz ów nie powala, a raczej powiela pewne schematy i tematy, to jednak daje sie wyczuć specyficzną aurę wręcz charyzmę twórcy tak nieodmiennie kojarzącą sie z Rogerem Sterlingiem. Oczywiście w pewien sposób może to być także zasługa osadzenia w głównej roli kobiecej koleżanki z "Mad Men'owego" planu Christiny Hendricks, która niestety dość stereotypowo- zapewne za scenariuszem, obrała postać femme fatale, nieco może zaniedbanej, ale przez to dopasowanej do małomiasteczkowych standardów. Skojarzenia Slatterego z Hendricks i Rogera z Joan musiały zapewne nastąpić, ta dwójka bowiem stworzyła w serialu kreacje niezwykle barwne i plastyczne. Na szczęście tylko wśród tych, którzy kojarzą te nazwiska i ten konkretny serial telewizyjny. Pozostali mogli zobaczyć zmagania ciekawie zarysowanych postaci zagranych między innymi przez takie sławy jak Philip Seymour Hoffman- dla którego była to jedna z ostatnich ról jak sie okazało, niestety oraz John'a Turturro, niby niepozornego, ale charakterystycznego. Aktora, który zaczynał w 1980r. epizodycznie we "Wściekłym byku", bywało że grywał dla niego sam Wood'y Allen,a on sam bywał z kolei u samych braci Coen'ów na afiszach. Wszystko więc wskazuje na to że "światek" hollywoodzki jest mały i każdy tam każdego wspiera w filmowych potyczkach.

          Co do debiutu to zasługuje on,powiedzmy, na uwagę z kilku powodów. Po pierwsze może być odebrany jako satyra, na małomiasteczkowych cwaniaczków, którym wszystko uchodzi na sucho, do czasu aż ktoś sie nie wychyli lub komuś coś sie pomyli. Po drugie w sposób bezpośredni rysuje archetypy wśród małomiasteczkowej elity- jest wspierający wszystkich barman, dziennikarz, który czuje silną więź z miasteczkiem,ale już niekoniecznie z jego mieszkańcami- oczywiście nadużywa alkoholu, jest miejscowa piękność-przyciągająca wszelkiej maści samców- od policjantów po rzeczonego dziennikarza, jest mąż i jego koledzy-drobne cwaniaczki, którzy zawsze znajdą sposób, by kogoś oszukać lub by dorobić parę dolców, no i przy okazji kogoś tam nastraszyć oraz oczywiście syn- nieudacznik- w oczach matki jak zwykle anioł i malutki syneczek, nawet jeśli już skończył 20. rok życia i jest nieco przyćpany i leniwy. Slattery postawił także na jeszcze jedna ważną kwestię,a mianowicie podzielił postacie na miejscowych i tych spoza, wprowadzając dodatkowo atmosferę homofobii i chuligaństwa z nią związanego, nawet wśród tych najspokojniejszych mieszkańców. Bo przecież nic tak nie łączy i nie dzieli jednocześnie jak miejsce urodzenia i zamieszkania,a jedyne czego nie można wybaczyć to tego,że ktoś wyjechał.

          Poza tym sama produkcja, głównie wizualnie, ale nie tylko, pozostawia wiele do życzenia. Sprawia wrażenie niskobudżetowej(zapewne taka też jest) i absolutnie mało ambitnej. Trwa jedynie półtorej godziny i obfituje w sceny dość znane z innych tego typu i tematu filmów. Gdyby nie same postacie oraz zaangażowani w produkcję aktorzy to nie dałoby sie zbyt wiele wynieść z tego filmu. Ot kolejny taki z serii "gdzieś tam w Ameryce".
Czy więc warto sięgnąć po "God's Pocket" w długi zimowy wieczór? No jeśli ktoś już widział wszystko i "nie ma co oglądać" to jasne, ale jeszcze takiego nie spotkałam....choć jeden jest bliski tego "ideału"....


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Trauma (2019) czyli o kruchości ludzkiej psychiki

W obronie syna- serial

Strangerland