Terminator Genisys czyli stary ale przydatny Arnold

Terminator Genisys (USA, 2015)

Reżyseria: Alan Taylor
Scenariusz: Laeta Kalogridis, Patrick Lussier
Gatunek: Akcja /Przygodowy / Sci-Fi

Obsada:
Terminator T-800 /Pops- Arnold Schwarzenegger
John Connor- Jason Clarke
Sarah Connor- Emilia Clarke
Kyle Reese- Jai Courtney
O'Brien- J.K. Simmons

          Jest rok 2029, Los Angeles, kiedy John Connor i jego partyzanci szykują sie do ostatecznej walki przeciwko Skynetowi i jego maszynom. Do pewnego momentu wszystko idzie zgodnie z planem. Jednak okazuje sie że Skynet ma jeszcze w rękawie asa w postaci maszyny przenoszącej w czasie, której zresztą nie waha sie użyć przeciwko rebeliantom. Co nie oznacza jednak, że sami partyzanci nie zniszczą Skynetu......jego własną bronią.

          Kiedy w 1984 roku James Cameron wysłał Arnolda Schwarzeneggera jako Terminatora po Sarah Connor z 2029 do 1984 roku, nikt nie spodziewał sie że film ten zyska taką popularność,a cykl o maszynie chroniącej matkę i jej syna- nawet niepoczętego, osiągnie status kultowego. Mijały lata Cameron nakręcił (w 1991 roku) część 2 czyli Dzień Sądu, dzięki czemu Schwarzenegger wszedł do panteonu gwiazd kina,a Linda Hamilton uzyskała miano najtwardszej matki zbawcy ludzkości. Duet Terminator- Sarah Connor był niepokonany. No i pojawił sie John...na którego jak sie okazało może i ludzkość, zniewolona przez Skynet, czekała, ale widzowie już niekoniecznie, no na pewno nie wszyscy. W drugiej części John był jeszcze młody i tak naprawdę to jego matka była główną osią wydarzeń, co zresztą Lindzie Hamilton udało sie perfekcyjnie odegrać. W kolejnych cóż John Connor okazał sie po prostu postacią ,żadnym tam bohaterem, żadną kultową rolą, jedynie imieniem i nazwiskiem bez twarzy i osobowości.
Rok 2003 przyniósł kolejną odsłonę Terminatora: Bunt Maszyn...z tego co wiem są widzowie, którzy albo tej części nie pamiętają albo chcieliby ją zapomnieć.Nie da sie bowiem ukryć,że poza Schwarzenegger'em- Terminatorem nie było tam nic godnego uwagi.
Bo to właśnie Schwarzenegger stał sie twarzą całej serii, nawet jeśli nie pojawił sie w kolejnej części "Terminator- Ocalenie", która z główną serią była wprawdzie powiązana postaciami oraz wątkami jednak przyciągała do kina głównie efektami specjalnymi oraz nazwiskami duetu Bale- Worthington.

          Najnowszy Terminator noszący podtytuł Genisys, które kojarzy sie z angielskim słowem "genesis" czyli geneza, z powstaniem i rozwojem całej serii ma niewiele wspólnego. Jest to bowiem miks motywów z pierwszych dwóch części plus może jakieś efekty z dwóch kolejnych plus rezultat pracy i wyobraźni scenarzystów. Zdecydowanie można sie w tym pogubić,szczególnie jeśli nie widziało sie pierwszych dwóch części nakręconych przez Jamesa Camerona z 1984 i 1991 roku. Dostajemy tu bowiem i T-800 i T-1000, rzewną historię miłości Sarah Connor i Kyle'a Reese'a oraz dorosłego Johna Connora, który dowodzi anty-Skynetowym podziemiem...do czasu gdy okazuje sie,że stał sie...głównym narzędziem swojego wroga. Do tego wszystkiego na skutek podróży w czasie tworzy sie więcej niż jedna linia czasu...dla nieobeznanych w filmach (i książkach) sci-fi może być to scenariuszowy kosmos...chyba że interesują sie tą tematyką.

          Wszystko to jest "sygnowane" twarzą Arnolda Schwarzeneggera jako Terminatora, którego można odnaleźć niemal w każdym kadrze filmu i który udowadnia, że są role które nie "umierają" nigdy i aktor nawet po 31.latach może czerpać radość z grania dobrze wykreowaną postacią. Tak bowiem jest w przypadku Terminatora, którego słynne "I'll be back" choć krótkie i jednoznaczne, nabrało wyrazu właśnie dzięki Schwarzenegger'owi i jego kreacji. Tym razem też sie pojawia, wzbudzając sentyment i uśmiech na twarzy widza, który pamięta produkcję z 1984 roku. Niestety poza Arnoldem pozostali aktorzy to tylko tło. Sarah Connor w wykonaniu Emilii Clarke (słynna khalessi z "Gry o Tron") to jedynie niebrzydka buzia,ba nawet nie buzia, bo więcej uwagi kamera poświęca jej biustowi i pupie. Clarke nie jest nawet w połowie tak twarda,charyzmatyczna i nieugięta jak Linda Hamilton czyli pierwowzór Sarah Connor. Michael Biehn w 1984 roku jako Kyle Reese był bardzo męski, miał w sobie coś z żołnierza przyszłości...Jai Courtney to atrapa, figurant...no jest. Może miała zgadzać sie liczba postaci w scenariuszu? Z kolei Jason Clarke jako John Connor bywa nieco demoniczny, nieco chaotyczny i zupełnie mi nie pasuje ani do koncepcji filmu-jeśli takowa w ogóle była ani do postaci, którą miał odgrywać. Są jeszcze postacie drugoplanowe...a może trzecioplanowe jeśliby liczyć Connor'ów i Reese'a jako drugoplanowych, ale tych już nie pamiętam zupełnie, mignęli mi na ekranie.

          "Terminatora- Ocalenie"(2009) dobrze mi sie oglądało ze względu na efekty specjalne. Fabuły nie łączyłam z dwoma pierwszymi częściami i dlatego dobrze sie bawiłam oglądając. Niestety nie wzięłam tego pod uwagę w Genisys...moją czujność osłabiło nazwisko Schwarzenegger. Chyba liczyłam na kontynuację, prequel, sequel...no cokolwiek i co tu dużo mówić zawiodłam sie na całej linii. Tutaj nawet efekty specjalne nie rzucają na kolana, "nie urywają d..."jak zwykłam mówić,a wręcz wzbudzają zażenowanie tak jak w scenie z autobusem....nawet nie będę pisać dlaczego....bo to żenujące i słabe było i nie chcę ani o tym pamiętać ani tego przekazywać dalej.

          Jedynym elementem, który zapada w pamięci i budzi zaciekawienie oraz chęć by sięgnąć po jeszcze jest....muzyka. Ścieżka dźwiękowa już od pierwszych minut filmu nastraja niesamowicie. Przywołuje na myśl muzykę, którą tworzyli wielcy kompozytorzy jak James Horner, Alan Silvestri czy wreszcie Hans Zimmer, który był zresztą producentem wykonawczym czuwającym nad muzycznym projektem do Genisys. Oby więcej takiej muzyki, ale czy trzeba iść do kina by jej posłuchać?

           Ta produkcja to jak na razie jedna z najsłabszych jakie oglądałam w tym roku. Nie polecam seansu w kinie, no chyba że ktoś koniecznie musi zobaczyć. Tym bardziej nie ma co zabierać na ten film dziewczyny (widziałam takie co kursowały przez pół filmu do toalety i z powrotem) czy kumpla. Szkoda czasu i pieniędzy...lepiej pójść na spacer albo do pubu...wyjdzie na zdrowie, bo nie będzie psuło oczu od oglądania marnego filmu,a takim niestety okazał sie najnowszy Terminator.

           



Komentarze

  1. Zgadzam się z Twoją recenzją. Wielkie rozczarowanie, nic specjalnego ani do kina, ani na domowy seans. Jako kontynuacja (czy tam restart) kultowej serii? Zawodzi na całej linii. Jako odrębne kino rozrywkowe? Jest takich tysiące.

    OdpowiedzUsuń
  2. No niestety, a do tego wszystko wskazuje na to że będzie kontynuacja, nie ma sie co dziwić ze nie ma na co potem pójść do kina

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Trauma (2019) czyli o kruchości ludzkiej psychiki

W obronie syna- serial

Strangerland