Carol

Carol (Wielka Brytania, Stany Zjednoczone / 2015)

Reżyseria: Todd Haynes
Scenariusz: Phyllis Nagy, na podstawie powieści  Patrici Highsmith
Gatunek: Dramat / Romans
Obsada:
Carol Aird- Cate Blanchett
Therese Belivet- Rooney Mara
Harge Aird- Kyle Chandler
Richard Semco- Jake Lacy
Abby Gerhard- Sarah Paulson


          Nowy Jork, lata 50-te. Młoda kobieta pracująca w domu towarowym- Therese zakochuje sie w nieco starszej od siebie klientce. Jednak czy uczucia pań są w stanie przetrwać uprzedzenia oraz sytuację rodzinną zamężnej Carol? 

           Filmy o tematyce homoseksualnej nie są już niczym nowym czy kontrowersyjnym, jednak nadal, jak pokazuje to "Carol" Todd'a Haynes'a, dzięki swojej treści czy sposobie przedstawienia potrafią wzbudzać emocje...bo...
Oto mamy dwie kobiety, pochodzące z różnych środowisk, w różnym wieku, zapewne o różnych poglądach i planach na życie, które spotykając sie zupełnie przypadkowo stworzą krótki choć niebywałe gwałtowny i namiętny związek oparty nie tyle na kontakcie fizycznym, ale przede wszystkim wsparciu, wzajemnym zrozumieniu oraz potrzebach. Ich krótkie wspólne życie jest jak podróż i choć sam film wydaje sie pokazywać to w sposób niespieszny i dosłowny, to emocje kiedy już sie pojawią są niczym burza z piorunami, niszcząc po drodze wszystko co nie pasuje do wymarzonego obrazu. 
Dodatkowo w tle jakby na drugim planie pojawiają sie motywy nieodwzajemnionej miłości małżeńskiej oraz kobiecej przyjaźni, która przeradza sie w miłość, by w efekcie końcowym stać sie niebywałym sprzymierzeńcem w walce z agresją i nietolerancją otoczenia. Dzięki temu mamy możliwość oglądać na ekranie swoisty czworokąt: nieświadomą swoich homoseksualnych pragnień Therese, dojrzałą i pewną siebie Carol, która mimo to potrzebuje mądrości i wsparcia Abby oraz opuszczonego, ale i zaborczego Harge'a, który za wszelka cenę próbuje zatrzymać Carol dla siebie i stworzyć z nią rodzinę. Wszystko co dzieje sie poza tą czwórką wydaje sie być nieistotne, pokazane w zwolnionym tempie, niemal nierealne. Zresztą zostało to podkreślone przez scenografów poprzez odpowiednio dobrane kolory, gdzie czerwień oznacza pasję i miłość, wyciąga główne bohaterki dramatu z tła, natomiast reszta to odcienie brązów, żółci i szarości, poprzeplatanej zielenią...można by w tym miejscu pokusić sie o stwierdzenie, że "Carol" pokazano widzowi w barwach jesieni, by zasygnalizować, że oto nastąpił schyłek kontrowersji czy gwałtownych reakcji związanych z tematem homoseksualizmu...przyznaję, że ta daleko idąca i nieco na wyrost interpretacja przyszła mi do głowy nagle i nie uważam jej za coś szczególnie istotnego dla odbioru filmu. 

          Poza tematyką czy kolorystyką scenografii do ekranu przykuwają tak naprawdę dobrze nakreślone postacie, odegrane przez niezwykłą ekipę aktorską. Mamy tutaj elektryzującą Cate Blanchett, która gra niemalże samymi spojrzeniami i gestami, mówiącymi niekiedy więcej niż słowa. Rooney Mara cudownie odzwierciedla postać Therese: jest introwertyczna, niepewna siebie jednak poszukująca i pełna nadziei. Z kolei Sarah Paulson to nie tylko mądra, ale i na swój sposób pewna swojej seksualności przyjaciółka Abby, kiedy trzeba stanowcza, w innych momentach wspierająca radą i ramieniem. Przeciwieństwem pań, a jakże, jest mężczyzna-Harge: gwałtowny, niemal agresywny, pełen pasji i miłości, która nijak ma sie jednak do delikatnego i skrywanego uczucia jakim darzą sie Carol i Therese. Całość okraszona jest łagodną, stonowaną muzyką zawierającą co rusz mocniejsze nuty i akcenty jakby dla podkreślenia emocji o których opowiadają obraz i słowa...Pewnie narażę sie tu niejednemu melomanowi, ale według mnie to Carter Burwell powinien zgarnąć Oscara za ścieżkę dźwiękową, a nie Ennio Morricone.

              Nominowany w 6.kategoriach do Oscara "Carol" stał sie wielkim przegranym oscarowej nocy ...jednak czy na pewno? Dla mnie to kolejny ważny film o miłości i jej przeciwnościach bez rzewnej oprawy i teatralnych gestów, ale za to z ciekawym i otwartym zakończeniem oraz nieśpiesznym i niespokojnym jak opisywane uczucie tempem, a przede wszytskim świetną obsadą. Polecam, bo warto!   

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Trauma (2019) czyli o kruchości ludzkiej psychiki

W obronie syna- serial

Strangerland