Odwróceni zakochani

Upside Down (Francja, Kanada, 2012)

Reżyser: Juan Diego Solanas

Scenariusz: Juan Diego Solanas, Santiago Amigorena, Harris Demel
Zdjęcia: Pierre Gill, kręcono w Montrealu
Muzyka: Benoît Charest
Gatunek: Melodramat / Sci-Fi

Obsada:
     Adam Kirk-Jim Sturgess
     Eden Moore-Kirsten Dunst
     Bob Boruchovitz- Timothy Spall
     Pablo- Nicholas Rose

"Romeo i Julia w świecie Incepcji"

Takim hasłem dystrybutor zacheca do obejrzenia "Odwróconych zakochanych", jednak czy faktycznie film  Solanasa ma cokowiek wspólnego z tymi dwoma tytułami?
"Romeo i Julia" to dramat napisany najprawdopodobniej w latach 1591–1595 przez Williama Szekspira, który zainspirowany dwoma dziełami: "The Tragicall Historye of Romeus and Juliet"  Arthura Brooke’a oraz "Palace of Pleasure" Williama Paintera stworzył uniwersalną historię miłości dwojga kochanków pochodzących ze zwaśnionych rodów. Opowieść o niespełnionym uczuciu, które kończy sie tragicznie, bo śmiercią Julia Capuleti i Romeo Montecchi była nie tylko niejednokrotnie ekranizowana, ale także zmieniana na potrzeby kina, modyfikowana tak by widz miał wrażenie świeżości tematu, który powstał jakby nie patrzeć w XVI wieku (choć podobne historie miłosne były zapewne spisywane już wcześniej,ta po prostu jest bardziej komercyjna). W "Odwróconych zakochanych" mamy wątek uczucia, które powstaje nie tyle wbrew obyczajom co wbrew prawom natury, bardzo wyjątkowego świata, gdzie dwie planety położone są tak blisko, iż posiadają współną atmosferę (w znaczeniu powietrza), ale oddzielne grawitacje. Stąd na przestrzeni lat, może nawet wieków powstają dwie społeczności tzw.: Dołu i Góry. Ludność mieszkająca na Dole to biedni, żyjący w brudzie mieszkańcy upadającego miasta (bo akurat tyle tego świata zostało w filmie pokazane), natomiast rezydenci Góry są bogaci, wykształceni, mieszkający w eleganckich i luksusowych apartamentach. Główni bohaterowie żyją więc w dwóch innych systemach społeczno- politycznych, Adam na Dole, Eden na Górze. Oczywiście jest możliwość, nie na długo, przejścia z jednej planety na drugą, jest to jednak niebezpieczne i zabronione. Ich rodzące sie uczucie jest więc swojego rodzaju mezaliansem, schadzki są potajemne, aż do wypadku...Ponowne spotkanie ma nastąpić po 10- latach, a starania by być razem jeszcze trudniejsze niż przed incydentem. Nie licząc więc wątku zakazanej miłości porównanie z dramatem Szekspira jest nieco wyolbrzymione, gdyż różnią sie nie tylko światami, w których wszystko sie rozgrywa, ale także zakończeniem.
Co wizualnie jest charakterystyczne dla widza to fakt, że takie a nie inne ustawienie planet powoduje widzenie postaci Dołu w stosunku do Góry i odwrotnie, jakby do góry nogami. Jeśli więc ktoś cierpi na migreny, może lepiej będzie jeżeli najpierw obejrzy zwiastun, by ocenić czy jej od takich a nie innych efektów specjalnych nie dostanie.
Drugim tytułem wymienionym przez dystrybutora jest "Incepcja", gdzie większość akcji rozgrywa sie w śnie, do którego włamuje sie grupa niejakiego Cobba. Wszystko co dzieje sie w śnie może być zmieniane i kontrolowane przez śniącego, o ile ten jest w ogóle świadomy, iz ktoś wkradł sie do jego podświadomości, by uzyskać kluczowe informacje. W "Odwróconych zakochanych" świat już został stworzony i raczej nie można go modyfikować, a jedynym skojarzeniem z "Incepcją" jest wykorzystanie "miasta zamiast nieba" (nie wiem jak to inaczej okreslić,jesli ktoś ma pomysł to proszę :) Oczywiście różnice w wykreowanych w obu filmach miastach są znaczne, podobnie jak pozostałe efekty specjalne, ale trudno sie dziwić skoro budżet "Incepcji" wyniósł 160 000 000 dolarów, a na "Odwróconych zakochanych" wydano 60 000 000 dolarów.
Pod wzgledem gry aktorskiej film raczej nie zachwyca zarówno Kirsten Dunst jak i Jim Sturgess mieli już za sobą lepsze role, ona w "Melancholi" Larsa von Trier, on w "21", gdzie zagrał u boku Kevina Spacey i Laurence'a Fishburne'a. Tutaj ani Dunst nie wygląda na szczegónie zakochaną, ani Sturgess na szczególnie zainteresowanego odnalezieniem i odzyskaniem ukochanej, ot robią i mówią to co mają napisane w scenariuszu. Najciekawszą rolą okazała sie ta wykreowana przez Timothy'ego Spall'a, którego młoda widownia może kojarzyć jako Petera "Glizdogona" Pettigrewa z serii o Harrym Potterze. Ma sie wrażenie że Spall zagrał tak jakby dobrze sie bawił, bez wzgledu na zawartość scenariusza, wysokość gaży czy wartość filmu samą w sobie. W "Odwróconych zakochanych" stworzył postać odchodzącego na przymusową emeryturę pracownika korporacji Transworld i niejednokrotnie wydaje sie że dawał więcej od siebie niż miał napisane w skrypcie.
Scenariusz raczej prosty i przewidywalny również nie zachwyca, bo o ile są odgrzewane historie, które dobrze sie ogląda, to ta nie wzbudza żadnych emocji w widzu, ogląda sie ją tak jak kolorowy album o sztuce przeglądany przez laika, niby to wszystko jest ładne,ale nie przemawia do niezorientowanego w temacie.
Czy warto więc obejrzeć "Odwróconych zakochanych", w końcu jutro Walentynki, święto zakochanych? No cóż jeśli ta druga połowa ma problem pomiędzy wyborem przeintelektualizowanego (wedłu niej) Woodego Allena i jego "Zakochanych w Rzymie",a głupawymi obrazami typu "Wieczór panieński" czy "Druhny" to w ostateczności można...ale może jednak warto sie wysilić i poszukać czegoś lepszego do wspólnego oglądania...

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Trauma (2019) czyli o kruchości ludzkiej psychiki

W obronie syna- serial

Strangerland